Nie wszyscy muszą rozumieć o co chodzi w awanturze o poświęcanie w Kościele związków homoseksualnych jakiego domagają się reformatorzy natchnionej i dziedziczonej wyobraźni katolickiej.
Każdy sposób pojmowania świata ma cechy systemu, którego części są skonfigurowane, dopasowane. Tak jest też z kulturą, cywilizacją i religią świata śródziemnomorskiego, to znaczy greckim i rzymskim chrześcijaństwem. Założeniem wstępnym tego systemu jest wiara w obiektywne istnienie stworzonego świata, który jest logiczny: nad sferą zmysłową istnieje sfera ponadzmysłowa nią rządząca. Rzeczy w świecie istnieją naprawdę - są substancjalne i s t a ł e ; można je więc pojmować myślą. Ludzie mają w nich dość dobre rozeznanie, zdolni są rozpoznać w dużym stopniu s t a ł y ład kosmosu.
Fundamentem systemu jest wiara w Boga. Skoro on stworzył świat, jego zasady są właściwe, prawdziwe i wieczne. W dziedzinie liczb naturalnych dwa i dwa to cztery na wieki wieków amen. Mężczyzna tworzy parę z kobietą. Moje domostwo i kraina są ważniejsze dla mnie od odległych stron (patrz matematyczna teorii gier). Moja dobra samoocena jest formą podziękowania za to, że zostałem stworzony tym, kim jestem.
Jeśli jedno z bazowych przeświadczeń upada, całym system upada.
Jeśli uwierzyłbym, że odmieńcy seksualni teraz mogą być prawdziwie małżeństwem, oznaczałoby to dla mnie, że Boga nie ma.
I że wszystko jest względne i płynne (oprócz względności i płynności ), wszystko jest wątpliwe (oprócz wątpliwości), nie ma dogmatu (oprócz dogmatu, że nie ma dogmatu). Jeśli tak, to fałszywe stają się nie tylko zakwestionowane zasady (świętość indywidualnego istnienia ludzkiego; dekalog; dystans do dziwactw), ale i nowe zasady: bo i te za kwadrans można modulować. To dla ludzkiej wyobraźni powrót do bezrozumnego chaosu.
Być może inicjatorom popularyzacji homoseksualizmu chodziło o ograniczenie globalnej liczby ludzi, ale to, że hasło to zostało ochoczo podchwycone przez wrogów Kościoła spowodowane jest chęcią destrukcji wiary w Boga, bo oni zauważyli przydatność idei takiej depopulacji dla swojej obsesji.
Bo o to właśnie chodzi rządzącemu światem - mówiąc językiem orwellowskiej metafory - "Wielkiemu Bratu Emanuelowi Goldsteinowi" z "Roku 1984": o zniszczenie wiary w Boga, która jest zawadą w wolności przekształcania ludzkości. Nie chodzi o nauczenie ludzi bezpłodnych form przyjaźni, co miałoby zmniejszyć przeludnienie Ziemi - to można by osiągnąć rozwijając kulturę wstrzemięźliwości, rzymskiego, republikańskiego panowania nad sobą. Chodzi o zniszczenie tego "imperatywu kategorycznego" naszych myśli jakim jest Bóg, aby wpiąć nas w sieć ludzkości, której bezwolną komórką stać się mamy. O tym pisali książki katastrofiści: Huxley, Orwell, Witkacy, Lem. Oni ostrzegali: mamy stać się szczęśliwymi durniami nie odczuwającymi metafizycznej dziwności istnienia, i tragicznego i pięknego losu.
Dlatego nie można traktować postulatorów błogosławienia związków homoseksualnych jako opcji wewnątrz-chrześcijańskiej - to robota agentów piekielnego humanizmu laickiego, wprowadzonych przez trzy pokolenia do Kościoła.
Postawieni przed faktem ogłoszenia "normalności" homo-związków musimy wybrać albo zgodę na to i ateizm, albo niezgodę i Boga.
Papież wykluczy Niemcy z Kościoła rzymskiego? Powinien orzec prawdę o ich rzymskiej katolickości. Katolicki znaczy uniwersalny, powszechny; nie może w nim być podprawdy plemienia niemieckiego.
Mikołaj Gomez Davila powiedział:
"W jakiego Boga wierzyli ci, którzy przestali w niego wierzyć?"
My, którzy w Niego wierzymy i rozumiemy Kościół, nie poddamy się prowokacji z'ateizowania się po próbie "zgwałcenia" doktryny przez chłopaczków Marcusa Wolfa ze Stasi. Ona, jako prawda, jest niedotykalna, i pozostaje poza zasięgiem socjomacherów. Ale wielu katolików letnich zostanie zwiedzionych ogłoszeniem chaosu istnienia.
Andrzej Dobrowolski